Polska Służba Zdrowia
Gdybym pisała ten post wczoraj, kiedy całe to zdarzenie miało miejsce, byłby pełen złości. Dzisiaj bardziej towarzyszy mi smutek i poczucie bezradności.
Ataki padaczki-Pogotowie
Od kilku dni mam ataki padaczki. Wczoraj po ok. 8 z nich zadzwoniłam po pogotowie. Przyjechali panowie i zapytali jak mają mi pomóc? :O Takiego pytania się nie spodziewałam. To ja pracuję w pogotowiu czy oni? Powiedziałam, że nie wiem, nie znam się na tym. Zabrano mnie więc na sor.
Na początku leżałam na sor tak jakby na korytarzu. Tam było ok. Koszmar był na sali obserwacyjnej. Leżąc tam, niestety wciąż miałam ataki padaczki, co przekazywałam pracownikom (chyba pielęgniarkom) Po 3 ataku zdecydowano się przewieźć mnie w inne miejsce, żeby pielęgniarki widziały co się dzieje kiedy mam atak. Jak powiedziała jedna z nich, moje ataki są mało „spektakularne”. Poproszono mnie, żebym za każdym razem przed atakiem, kiedy poczuję aurę, dawała im znać. Nieraz mówiłam, ale nie zwrócili na to uwagi, kilka razy chyba nie usłyszeli, ale bywały też ataki podczas których słyszałam, że mówią coś w stylu „Chyba teraz ma atak”.
Neurolog
No więc tak leżałam i leżałam. Neurologa doczekałam się dopiero po wielu godzinach. Lekarka wypytała mnie o historię choroby, od kiedy jest gorzej itp. Powiedziała też, że dobrym pomysłem byłoby wprowadzenie nowego, konkretnego leku. Powiedziałam jej, że ataki co 15 minut już mnie męczą i poprosiłam o lek na przerwanie ich. Zgodziła się. Powiedziała, że zapisze to w zaleceniach.
Kiedy poprosiłam pielęgniarkę o lek, powiedziała, że nie ma zlecenia dania mi leku teraz, tylko w szczególnych przypadkach. Czy ataki co 15 minut nie są szczególnym przypadkiem? Wielokrotnie zgłaszałam, że czuję się źle. W końcu pielęgniarka zadzwoniła do neurolożki, która powiedziała, żeby nie dawać mi leku…No więc dalej miałam ataki.
Wychodzi Pani do domu
Po jakimś
czasie przyszła do mnie kobieta, która powiedziała, że jak skończy się
kroplówka idę do domu. Byłam zaskoczona więc tylko dałam do zrozumienia, że
przyjęłam do wiadomości. Później spytałam się jej (okazało się, że jest
lekarką, o czym mi nie powiedziała) dlaczego chcą mnie wypisać jeśli nadal mam
ataki. Powiedziała, że konsultowała się z neurologiem, który nie widzi wskazań,
żeby mnie tu trzymać. Poprosiłam o ponowną rozmowę z neurolożką. Niestety nie
przyszła. Powiedziała pracownikowi przez telefon, że nie widzi powodu do
ponownej konsultacji.
No i po północy zostałam wypisana. Na szczęście załatwili mi transport medyczny. Jednak ataki nie minęły. Nawet dzisiaj od rana je miałam, ale po ok. 4 wzięłam lek na zatrzymanie, o co ich nie mogłam się doprosić.
Nie pojmuję tego
Czy może mi ktoś wytłumaczyć dlaczego mnie wypisali chociaż nadal miałam ataki? To przewyższa moje umiejętności analitycznego myślenia. A jeszcze na dodatek w wypisie napisali, że nie miałam u nich żadnego ataku L Nie wiem jak tak można. Przecież to pójdzie do mojego lekarza prowadzącego, później do kolejnych szpitali i lekarzy.
E-mail
Wysłałam wiadomość na adres e-mailowy dyrektora szpitala (pewnie sekretariatu). Czekam na odpowiedź. A co tam… Pokażę Wam to:
„Dzień dobry,
Wczoraj przebywałam u Państwa na Sorze. Zgłosiłam się tam z powodu nieustępujących ataków padaczki. Zanim zostałam zawieziona na salę obserwacyjną miałam 2 ataki padaczki, które zgłosiłam pracownikom. Po przewiezieniu na salę obserwacyjną, po zgłoszeniu przeze mnie ok. 3 ataków, zostałam przewieziona na miejsce naprzeciwko pracowników, gdyż jak stwierdzono, moje ataki są „mało spektakularne”, dlatego należy mnie obserwować. Po przewiezieniu na inne stanowisko wielokrotnie zgłaszałam pracownikom kolejne ataki. Często przerwy między atakami wynosiły kilkanaście minut. Słyszałam, że kilkukrotnie mówiono, że teraz mam atak. Nie byłam w stanie zareagować, ale widziałam i słyszałam.
Nie rozumiem dlaczego w karcie informacyjnej umieszczona została informacja, że nie wystąpiły ataki. Może powodem jest właśnie to, że moje ataki nie są spektakularne, ale atakom padaczki nie zawsze towarzyszą drgawki. Karta informacyjna zostanie przekazana mojemu lekarzowi prowadzącemu, dlatego zależy mi na dokładnym opisaniu rzeczywistej sytuacji.
Poza tym napisano tam, że powiedziałam, że ataki trwają u mnie kilka sekund. Nic takiego nie mówiłam. Ataki są o wiele dłuższe, a taka informacja ponownie może wprowadzić lekarza prowadzącego w błąd.
Nie rozumiem również dlaczego nie dostałam nic na zatrzymanie ataków, tylko zostałam wypisana. Nadal zgłaszałam ataki, a mimo to wręczono mi wypis. Po powrocie do domu ataki nie ustąpiły. Trwają do tej pory. Czy nie jest to stan gdzie konieczne jest podanie leku przerywającego ataki? Istotne również jest to, że Pani neurolog powiedziała, że dostanę Clonazepam. Nie wiem dlaczego jednak go nie dostałam.
Proszę także o wytłumaczenie, bo niestety tego nie rozumiem, dlaczego nie zdecydowano się na zatrzymanie mnie w szpitalu i wprowadzenie nowego leku. Rozmawiałam na sor z neurologiem o tym, że warto go wprowadzić. Czy nie bezpieczniej byłoby zrobić to w warunkach szpitalnych, tym bardziej, że ataki występują tak często?
Jeśli mają Państwo wątpliwości dotyczące mojego pobytu na sor, proszę o sprawdzenie nagrań z kamer.
Bardzo proszę o odniesienie się do e-maila oraz o zmianę treści karty informacyjnej.
Z poważaniem”
Co o tym myślicie? Ciekawe czy w ogóle się w to zagłębią czy będą mnie próbowali spławić. Widziałam, że odczytali wiadomość, ale odpowiedzi jeszcze nie dostałam. Czekam na nią niecierpliwie.
Moja neurolożka
Byłam dzisiaj u swojej neurolożki. Przepisała mi nowy lek i rozpisała jak mam go stopniowo wprowadzać, a jednocześnie zmniejszać ten, który wprowadzałam jako nowy lek do niedawna. Dostałam też skierowanie do szpitala jako opcję. Na razie poczekam kilka dni i zobaczę jak zareaguję na zmianę leku. Jeśli ataki będą częstsze lub poważniejsze, zgłoszę się do szpitala.
O jeny! Aż strach myśleć co musiałaś czuć w tym szpitalu, bardzo Ci współczuję! Niestety nie znam się aż tak na medycynie i prawie, aby Ci pomóc, ale brzmi to bardzo dziwnie i niesprawiedliwie. Ja na Twoim miejscu skonsultowałabym to z jakimś prawnikiem...
OdpowiedzUsuńMyślałam o prawniku, ale ze służbą zdrowia raczej się nie wygra, a poza tym nie stać mnie. Obecnie odkładam pieniądze na prawnika w sprawie renty, której mi nie przyznano. Dziękuję :)
UsuńJakie to jest smutne,że tak się traktuje chorych. Rozumiem Cię bardzo.
OdpowiedzUsuńJestem osobą z wieloma poważnymi chorobami i wiem co dzieje się u nas że służbą zdrowia. Totalna znieczulica. Pielęgniarki swoje frustracje kierują na pacjentów, a lekarze często z mierną wiedzą czekają tylko by skończył się dyżur. Niestety ja muszę leczyć się prywatnie, bo nie chcę zaniedbać kiepskiego już zdrowia. Przytulam i pozdrawiam serdecznie 💕
Niestety tak jest :( Ja też leczę się prywatnie co jest dla mnie bardzo trudne do udźwignięcia finansowo. Dziękuję i przytulam :)
UsuńNawet nie chcę tego komentować :/ Służba zdrowia to DNO. Też miałam z nimi styczność na różnych stopniach pomocy... i aż boje się co to będzie jak kiedyś pojawi się u mnie temat porodu :/
OdpowiedzUsuńMiłego dnia! :)
Angelika